transport pijanych bloczków
połowa czerwca 2007
Pobudka wcześnie rano, gdyż musiałem być już w okolicach 5:30 na budowie. Bloczki do murowania ścian fundamentowych miały przyjechać aż z Piekar Śląskich. Pierwsze piętnaście minut oczekiwałem w spokoju - tak po studencku przecież każdy spóźnić się może. Próby dodzwonienia się do kierowcy nie wyszły. W końcu koło szóstej ktoś dzwoni - "Pan się nie denerwuje, xmbnskdl;j aksdbsf kd shfieb sciodh fishdbems". Gdzie pan jest? On na to "osjdf sdfbjk asdksdgf jasdfgh". Nie wiedziałem o co chodzi - w sumie dawno nie rozmawiałem ze Ślązakiem przez komórkę mając słaby zasięg ale bez przesady! Wszystko okazało się dopiero gdy dojechał transport dwóch dostawczych samochodów na miejsce - a właściwie w umówione miejsce gdyż na budowę był jeszcze jakiś kilometr. Gdy wysiedli kierowcy doznałem olśnienia! Oni po prostu są pijani!!! Ponoć dłużej zabalowali - ale wyglądali zupełnie jakby wyrwali się dopiero z imprezy. Dojazd na działkę zakończył się takim oto obrazkiem.

Jeden samochód wpadł do rowu...
Następnie wózek widłowy, który miał rozładować bloczki był obsługiwany przez pijanego operatora - tak więc również miał problemy - kilka razy się zakopał. I gdyby nie szybka pomoc sąsiada z traktorem mogłoby być kiepsko.
Geodeci, którzy również byli umówieni na ten dzień spokojnie mierzyli i niwelowali. Tak więc po południu wszystko już było zrobione.

To był bardzo ciężki dzień. Wyciąganie samochodu z kilkunastoma tonami bloczków betonowych, wyciąganie trzy razy zakopanego wózka widłowego... ach...
Strach pomyśleć co by się stało gdyby nie wspaniała pomoc sąsiedzka.
Próba zebrania humusu zakończyła się szybko, niestety koparka na tyle ugrzęzła, że zajęło jej prawie pół godziny wyjechanie z naszej działki. Zdjęcie i tak nie przedstawia całej dramaturgii :)
Komentarze